Samsung ma dziwną tradycję – co roku wypuszcza model FE w czasie, który wydaje się najmniej korzystny. S25 FE zadebiutował na początku września, czyli dokładnie wtedy, gdy cały technologiczny świat czeka na nowe iPhone’y, a w dodatku w portfolio samego Samsunga nie brakuje konkurentów, którzy mogą mu mocno podciąć skrzydła.
W podobnej cenie mamy świetnie wycenionego A56, a jeśli komuś zależy na mocy, to za te same pieniądze znajdzie kompaktowego S25 ze Snapdragonem. Na tym tle nowy „Fan Edition” wygląda trochę jak musztarda po obiedzie – docenią go nieliczni, ale większość może przejść obok obojętnie.
Czy w takim układzie S25 FE ma jeszcze sens, czy to tylko kolejny eksperyment skazany na bycie w cieniu?