Dla kogo jest Samsung S24 FE
Przy okazji tego telefonu naszła mnie taka refleksja, że edycja dla fanów nie powinna oznaczać cięć, bo przecież prawdziwy fan jest często gotowy zapłacić nawet więcej np. za limitowaną wersję urządzenia.
Oczywiście nikt w tym przypadku nie zgodziłby się na nazwę w stylu budżetowy flagowiec, która zresztą brzmi trochę jak oksymoron.
Skoro Samsung wyraźnie boi się stworzyć ponownie taniego flagowca, jakim w swoim czasie był S20 FE, to po co w tworzy model, który ponownie oddala nas od tej pierwotnej idei?
W końcu S20 FE był dla wielu bardzo opłacalną kontrofertą wobec pełnoprawnego flagowca, bo celowo zrezygnowano z tej samej jakości wykonania, która nie była dla wielu osób kluczowa.
Te kompromisy były zdecydowanie lepiej rozplanowane - niektórzy twierdzą, że nawet aż za dobrze, co miało się odbić na zasadności dopłacania do ówczesnego Samsunga S20.
Tymczasem wycena i parametry S24 FE sprawiają, że ów telefon, przynajmniej w teorii, nie ma jasno określonej grupy odbiorców, a na pewno ja takiej nie dostrzegam.
W końcu mamy obecnie model A55, który w naturalny sposób powinien stanowić przedsionek do flagowej serii S.
Może on w ten, czy inny sposób romansować z lepszą jakością wykonania, podobnym designem, podzespołami i puszczać oko do tych, którzy chcieliby flagowca, ale jednak powstrzymuje ich bariera cenowa.
W tym układzie S24 FE powinien mieć najważniejsze cechy flagowców i być wyceniony w taki sposób, że nikt kto ma do wydania załóżmy 2,5 tysiąca złotych, nie będzie się dwa razy zastanawiać.
W to miejsce z kolei dostajemy coś, co drugi rok z rzędu wprowadza tylko niepotrzebne zamieszanie w ofercie.
Ile jest tuS24 a ile "FE"
Po pierwsze rozmiar ekranu. Ten urósł do przekątnej 6.7 cala i jest teraz dokładnie taki sam jak w modelu S24 Plus, z którym zresztą powinien być bezpośrednio zestawiany.
Samsung nie stworzy tańszej alternatywy dla kompaktowej wersji S24, więc jeśli chcielibyśmy zbliżyć się do wrażeń płynących z korzystania serii S, to niestety producent nie pozostawia nam wyboru.
S24 FE jest ewidentnie propozycją dla osób, które muszą liczyć się z tym, że jest to duży telefon.
Ale to, że mamy tutaj dwa telefony o tej samej przekątnej ekranu wcale nie oznacza, że to jest dokładnie ta sama kubatura urządzenia.
Tu trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że S24 FE to bryła zbliżona swoimi gabarytami bardziej do modelu A55 i jest ona odczuwalnie bardziej pękata.
Zresztą więcej sensu upatrywałbym w tym, gdyby ktoś przechrzcił S24 FE na A75.
Z kolei w pełnoprawnym modelu S płacimy już na starcie za smuklejszą sylwetkę, która jest zdecydowanie lepsza w odbiorze. Ponownie uświadczmy tutaj aluminiową ramkę o matowym wykończeniu.
Nie inaczej będzie w przypadku ramek ekranu.
O ile rozumiem, że te w tańszym modelu jakim jest S24 FE nie będą tak samo wąskie, o tyle wypadałoby, nawiązując do rodowodu flagowca, uczynić je jednak symetrycznymi.
Kolejne cięcia są już dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, a zatem mamy tutaj po obu stronach Gorilla Glass Victus +, nieco ciemniejszy ekran w piku, czy niższą obsługiwaną rozdzielczość.
Czytnik linii papilarnych jest optyczny, ale na całe szczęście pozostawiono możliwość ładowania indukcyjnego.
Natomiast mniej zrozumienia mam wobec tego, że w S24 FE mamy zamontowany akumulator o mniejszej pojemności, niż ten, który zmieszczono w bardziej zwartej obudowie S24 +.
Podobnie jak w przypadku braku ładowania z maksymalną mocą 45 watów.
Całości również nie pomaga fakt, że startujemy tutaj z wersją 128 Gigabajtów w duecie z 8GB RAMu i standardem pamięci UFS 3.1 - to są parametry, którym zdecydowanie bliżej do modelu A55.
Telefon ten nadal posiada slot na karty micro SD, a także legitymuje się pojemniejszą baterią, co również nie pomaga w tym by określić prawdziwą tożsamość S24 FE.
Widać, że model ten, ponownie jak rok temu, zamyka opowieść o aktualnych flagowcach Samsunga i ma on za zadanie ostatni raz o nich przypomnieć, zanim nadejdzie kolejna linia S.
Nie byłem naiwny i wiedziałem, że nie dostaniemy tutaj niczego ponadto to, co oferowały dotąd Samsungi i że jeśli producent szykuje dla nas jakieś zmiany, to zostawia je sobie na początek przyszłego roku.
Zresztą między modelem S23 FE, a S24 FE nie upłynął nawet rok, co też samo w sobie nie napawało entuzjazmem i kazało sądzić, że będzie to pakiet drobnych zmian w oparciu o parametry, które znamy.
Właściwie jedyną nowością jest tutaj procesor Exynos 2400 z dopiskiem „e”, którego odróżnia od jednostki montowanej w linii S.
Nieco niższe taktowanie w ramach lepszej optymalizacji dla osiąganych temperatur, co z pewnością wspiera także to większe wnętrze obudowy.
Trzeba przyznać, że zarządzanie ciepłem działa tutaj naprawdę dobrze i na ten moment nie mam żadnych zastrzeżeń.
Procesor ten to przede wszystkim główny powód by kusić potencjalnych nabywców, że nie ominą ich następne aktualizacje, na czele z nowościami w ramach kolejnych funkcji AI.
W ogóle pod względem oprogramowania, dostajemy tutaj właściwie wszystko łącznie z takimi opcjami jak Samsung Dex.
W przypadku pracy na baterii nie ma zaskoczeń.
W moim zasięgu był to albo jeden intensywny dzień pracy na jednej sesji baterii, albo niespełna dwa dni, kiedy telefon spoczywał więcej czasu w trybie gotowości.
Z ciekawości zajrzałem do moich starych notatek i z nich wynika, że poprzednik mimo wszystko pracował krócej na ekranie i jest to w moim przypadku różnica około godziny.
Tam w cyklu mieszanym poruszałem się w zakresie pomiędzy 4 a 5 godzin sotu, tu bliżej mi do granicy 6 godzin.
Jeśli chodzi o zdjęcia, to cóż. Poza główną jednostką, mamy tutaj dokładnie ten sam zestaw aparatów, który znajdziemy, uwaga, w modelu S20 FE.
A zatem w tym przypadku to główny aparat jakkolwiek przybliża nas do aktualnych standardów jeśli chodzi o fotografię i jest to ta sama jednostka, którą uświadczymy w poprzedniku.
Jest to aparat odpowiadający ogniskowej 23 mm obsługujący rozdzielczość 50 Megapikseli.
Rozmiar fizyczny tej matrycy można już dzisiaj uznać za przeciętny, bo przypomnijmy, że ta jednostka jest od dobrych kilku lat dziedziczona w wielu innych modelach Samsunga.
Jednak ta implementowana we flagowej serii charakteryzuje się odrobinę większym fizycznie rozmiarem, co przekłada się lepszą efektywność pojedynczego piksela i tym samym na odczuwalną różnicę.
Miałem zresztą okazję to sprawdzić, kiedy skonfrontowałem ze sobą w ubiegłym roku S23 oraz S23 FE.
Co więcej, to model A55 posiada dokładnie tę samą jednostkę główną, co S24, a tego już kompletnie nie potrafię zrozumieć.
A zatem zarówno robienie zdjęć, jak i rejestrowanie filmów głównym aparatem, jak i pozostałymi przysporzy nam nadal dobre wyniki, kiedy będziemy bratać się ze światłem dziennym, bo im trudniejsze warunki oświetleniowe, tym jakość tutejszych zdjęć będzie adekwatnie spadać.
Czy warto kupić Samsung S24 FE?
Chcę przez to wszystko powiedzieć, że dla mnie nadal sensowym dylematem jest wybór pomiędzy modelem A55, a S24+, bo S24 FE w takiej postaci nie tworzy tutaj solidnego pomostu.
Szczególnie jeśli za punkt rozważań przyjmiemy podstawowy model S24. Ten jest już dostępny obecnie za tę samą cenę co S24 FE i jednocześnie ma on do zaoferowania znacznie więcej.
W nieco trudniejszej sytuacji mogą być osoby rozważające od samego początku duży telefon. A55 to aktualnie koszt około 1800 złotych.
S24 FE to obecnie po pierwszej obniżce 2900 złotych dla wersji 128 GB i 3149 złotych dla wersji 256 GB.
S24 Plus, który od razu startuje z pojemnością 256 Gigabajtów nadal będzie oscylować w pułapie od 3500 do 4000 złotych.
A zatem nadal, pomimo pierwszej obniżki, różnica w cenie pomiędzy flagowcem, a fan edition nie jest tak duża jak moglibyśmy oczekiwać.
W tym miejscu również warto byłoby rozważyć model S23, bądź S23 +, szczególnie jeśli wciąż nie ufacie procesorom od Exynosa.
Innymi słowy, model S24 FE w swojej obecnej postaci ma tylko sens, jeśli jego bazowa cena spadnie grubo poniżej 2500 złotych.
Wówczas mógłbym parafrazować wielkiego koszykarza zza równie wielkiej wody i głosić wszem i wobec, że to dobry telefon, przystępny cenowo.
Tymczasem S24 FE, to przede wszystkim telefon na wskroś wtórny.
Ponownie jak rok temu, dyskontuje ogólną renomę serii S, i który to może stanowić jasny punkt na mapie Samsungowych urządzeń.
Jednak tylko wtedy, gdy jego cena naprawdę mocno spadnie, bo tylko to będzie w stanie uzasadnić zakup właśnie tego modelu.
Kiedy na rynku pojawi się już seria S25, a będzie wraz z nią dzielić wszystkie nowości programowe i jednocześnie stanowić tą najtańszą przepustkę do wszystkich przyszłorocznych funkcji w ramach Galaxy AI.
A zatem podejdźcie proszę ostrożnie do tego modelu i przeanalizujcie dobrze swoje potrzeby.
Z całą pewnością w wielu scenariuszach ten telefon jawi się jako mało opłacalny i tylko jego cena w przyszłości sprawi, że stanie się cud, a S24 FE nabierze więcej sensu, niż kiedykolwiek.
Czekam na Wasze komentarze. Jestem ciekaw, co sądzicie na temat fanowskiej propozycji Samsunga. Tymczasem żegnam się z Wami, dziękuję za Wasz czas i uwagę - do zobaczenia!