Apple Watch Ultra vs. Garmin Fenix 7: Pierwsze wrażenia 

 

Już pierwsze zetknięcie się z oboma zegarkami nie pozostawia wątpliwości, że ich producenci reprezentują dwie różne filozofie, ale po kolei.

Oba zegarki oferują wysoką jakość wykonania i poczucie solidności, chociaż gdybym miał szybko zdecydować, który zegarek zabrać ze sobą w trudny teren, to bez wahania sięgnąłbym po Garmina.

Mimo, że Watch Ultra w porównaniu do zwykłego Apple Watch wygląda wreszcie jak kawał solidnego zegarka, tak u boku Garmina nie wzbudza już takiego zaufania, mimo, że mamy tutaj tytanową kopertę i szafirowe szkło.

By otrzymać w pełni tytanową obudowę w Garminie musimy sięgnąć po droższy wariant o nazwie Sapphire.

 

 

Obudowa Fenixa 7 jest wykonana z polimeru wzmocnionego włóknem szklanym, tylną pokrywę tworzy metalowy element, zaś sama ramka to stal nierdzewna. Soczewkę, podobnie jak w Watch Ultra, stanowi szafirowe szkło.

Taka budowa jednoznacznie sugeruje, że tym zegarkom niestraszne wystające przedmioty w otoczeniu, czy ewentualny upadek.

 

 

Apple Watch ultra możemy kupić w trzech wariantach ze względu na zastosowanie opasek - są to kolejno opaski z przeznaczeniem do wędrówek, biegania, bądź nurkowania, co sprowadza się do innego wykończenia, czy sposobu mocowania na nadgarstku.

W przypadku Garmina i modelu Fenix 7 mamy do wyboru standardową wersję z paskiem silikonowym, model z panelem solarnym i wreszcie edycję tytanową z powłoką węglową. Ja otrzymałem do testów model z panelem solarnym. 

 

 

Bądźmy ze sobą szczerzy. Watch Ultra w komplecie z opaską trailową spoczywający obok Garmina wygląda jak … drogi Apple Watch obok Garmina, którego przed momentem mógł zdjąć żołnierz z jednostki Navy Seals.

Zresztą pierwszy kontakt z interfejsem obu zegarków wzmaga to wrażenie, bo z jednej strony mamy tu estetyzowanie każdego elementu pojawiającego się na ekranie, a z drugiej twarde dane i brzęczyk przypominający, że na próżno szukać tutaj dodatkowych atrakcji.

Naturalnie poza śledzeniem i monitorowaniem tego co najważniejsze w trakcie misji.

 

 

Apple Watch Ultra vs. Garmin Fenix 7: Różnice

 

Baza jest taka sama. Mamy praktycznie ten sam zestaw podstawowych sensorów takich jak tętno, tlen we krwi, wysokościomierz, śledzenie snu, czy poziom stresu - naturalnie wykonane w autorskiej technologii. Oba zegarki posiadają moduł bluetooth, wifi oraz 32 gb pamięci wewnętrznej.

Potem zaczynają się różnice. Watch Ultra posiada dwuzakresowy GPS, zaś Garmin Fenix 7 został wyposażony w nowy czip z wielopasmowym gps'em.

 

 

Apple stawia z jakiegoś powodu na sporty wodne, zwłaszcza nurkowanie, więc oferuje dodatkowo głębokościomierz i pomiar temperatury wody.

Do tego otrzymujemy żyroskop wykrywający upadek, bądź wypadek samochodowy, trzy mikrofony - jeden służący do rozmów, a pozostałe śledzące dźwięki z otoczenia, syrenę alarmową, oraz wbudowany e-sim i obsługę sieci 4g.

 

 

W Garminie mamy na starcie preinstalowane mapy, które zapewne u Apple byłyby objęte planem abonamentowym, fizyczną latarkę świecącą światłem białym lub czerwonym w zależności od naszej potrzeby, możliwość podłączenia pasów do bardziej zaawansowanych pomiarów tętna.

No i mamy wspomniany panel solarny.

 

 

Apple Watch Ultra vs. Garmin Fenix 7: Porównanie ekranów 

 

To co chyba najbardziej zdradza rodowód obu zegarków to technologia w jakiej zostały wykonane ich ekrany. W Apple Watch Ultra otrzymujemy niegasnący wyświetlacz Retina OLED LTPO o jasność szczytowej 2000 nitów, co na ten moment oznacza najlepszy ekran jaki możemy zaznać w smartwatchu.

Jest jasno, wyraźnie i ze wszech miar kolorowo.

 

 

Garmin Fenix 7 to z kolei czytelny w słońcu, transreflektywny Memory-In-Pixel wyposażony w funkcję dotykową. Pod kątem czytelności tego co na ekranie i ogólnej atrakcyjności wizualnej choćby samych tarcz absolutnie przoduje Watch Ultra.

To jest trochę tak jakbyśmy próbowali przekonywać kogoś, że droższy dres, czy ładniejsze buty mogą istotnie podbijać osiągi w sporcie. I tak też jest tutaj. Wszystko ładnie wygląda dopóki nie wyruszymy w bój, gdzie liczą się absolutnie inne aspekty.

A jednym z najbardziej kluczowych jest oczywiście wytrzymałość baterii.

 

 

Apple Watch Ultra vs. Garmin Fenix 7: Porównanie baterii

 

I tutaj role bardzo szybko się odwracają i Garmin z ekranem, który dla części osób może trącić myszką, narzuca tutaj zasady swojej gry i jest praktycznie niedościgniony.

Gdyby oceniać Watch Ultra z perspektywy jego mniejszych braci, można by uznać, że zanotował on istotne postępy pozwalając pierwszemu smart zegarkowi od Apple przekroczyć magiczną barierę.

Moja praktyka pokazała, że rzeczywiście jest w stanie dobić do ponad dwóch dni intensywnego użytkowania bez konieczności sięgania po ładowarkę.

Naturalnie możemy skorzystać także z opcji niskiego poboru energii, który może przedłużyć pracę zegarka, ale będzie się to wiązać z utratą większości kluczowych funkcji.

 

 

W tym czasie Garmin w trakcie normalnego użytkowania potrafi bez większego wysiłku przetrwać około dwóch tygodni i jednocześnie daje bardziej przemyślane możliwości w kwestii oszczędzania energii jak wyłączanie ekranu dotykowego i posiłkowanie się przyciskami.

Ich ilość pozwala na bezproblemową obsługę.

 

 

Watch Ultra bez funkcji dotyku będzie mocno ograniczony w użytkowaniu, ale warto przypomnieć, że posiada on nowość w postaci dodatkowego przycisku akcji. Wracając do rzeczy poprawiających czas pracy na baterii należy wspomnieć o panelu solarnym okalającym ekran w Garminie.

Chociaż tutaj trzeba nadmienić, że nie jest on aż tak efektywny jak chcielibyśmy przypuszczać.

 

 

Garmin Fenix 7: Panel solarny

 

A to wszystko za sprawą potrzebnej dawki światła i czasu w jakim powinna być ona dostarczana - żeby móc w istotny sposób podnieść energię zegarka powinniśmy mieć dostęp do naprawdę silnego natężenia światła na poziomie 50 000 luksów jak podaje sam producent.

Dodajmy, że w trakcie pochmurnego dnia mamy dostęp do zaledwie około 1000 luksów,  zwykłe światło dzienne generuje od 10 000 – 25 000 luksów, a bezpośrednie światło słoneczne startuje od 30 000 luksów.

A zatem efektywne ładowanie energią słoneczną tego zegarka nie jest wcale tak prostym zadaniem jak moglibyśmy przypuszczać i krótko mówiąc bez kilkugodzinnej ekspozycji na silne światło słoneczne nie mamy co liczyć na istotne podniesienie wyników baterii.

 

 

Testuję ten zegarek w listopadzie wyłącznie na terenie Polski, więc trudno odnotować tutaj duże wartości, zresztą wystarczy spojrzeć na te ledwo widoczne statystki. Natomiast na pocieszenie wspomnę, że zegarek z wyłączonym gps’em potrafi zużyć 1,5 % energii w ciągu około godzinnego treningu. 

Zatem nawet przy intensywnym użytkowaniu możemy wykręcać niezłe dystanse czasowe, chociaż jest kilka wyjątków, gdzie to właśnie Garmin potrafi mocno wytracić swoje możliwości i ustąpić zegarkowi od Apple.

 

 

Mowa o odtwarzaniu muzyki za pośrednictwem zegarka i działającego w tle GPS. W Fenix 7 oznacza to dystans około 10 godzin pracy na baterii. W Watch Ultra, Apple obiecuje 20 godzin muzyki.

Ale nawet przy włączonych wszystkich systemach satelitarnych, powiedzmy podczas nawigacji po zdradliwej trasie turystycznej, Garmin zapewnia oszałamiające 40 godzin pracy na baterii - lub 48 z ładowaniem słonecznym.

Oczywiście pod warunkiem, że będziemy na otwartym terenie wystawionym na silne działanie słońca.

 

 

WatchOS 9 vs Garmin 

 

Nawigowanie po interfejsie to kolejna istotna różnica i tutaj trzeba oddać, że Apple wie jak robić prosty i intuicyjny system. Wszystkie aplikacje mamy skupione w jednym miejscu, a droga dostępu do nich jest krótka - do tego możemy szybko przełączać się pomiędzy aktywnymi zadaniami.

Garmin wymaga dłuższej chwili by nauczyć się obsługi korzystania, ale za to jego zredukowany interfejs jest bardziej nastawiony na efektywność, więc takie rzeczy jak kalkulator, smarthome, czy aplikacja bankowa nie mają tutaj zastosowania.

 

 

Nawet wybór tarcz jest ograniczony do niezbędnego minimum by specjalnie nie rozpraszać użytkownika niepotrzebnymi rzeczami.

Nie będziemy zmóżdzać się nad stworzeniem swojego awatara, nie zabieramy ze sobą całego ekosystemu, tylko opuszczamy świat powiadomień i wyruszamy by przede wszystkim uprawiać sport, śledzić swoje wyniki i być w kontakcie z własnym ciałem.

Niestety w parze z prostotą korzystania z Watch Ultra idzie też prostota z jaką zostały objęte niektóre funkcje, które z kolei twórczo rozwija Garmin za pomocą swoich autorskich rozwiązań.

 

 

Do takich można zaliczyć choćby planowanie kursów i ustalanie punktów szczególnych dzięki czemu np. w trakcie biegu otrzymujemy informację o zbliżającym się rozdrożu albo ostrzeżenie przed gwałtownym nachyleniem terenu.

Świetnym rozwiązaniem jest body battery, czyli pomiar paliwa w naszym organizmie będącym analizą takich składowych jak pomiar snu, stres, czy nawodnienie.

W trakcie biegania i jazdy na rowerze można śledzić na bieżąco poziom naszej energii i łatwiej planować choćby interwały, czy późniejszą regenerację.

W moim przekonaniu to lepsze i bardziej praktyczne, niż zamykanie pierścieni w Watch Ultra. A jeśli chodzi o praktyczność, to Garmin wspomaga proces aklimatyzacji dla wspinaczy wysokogórskich, zlicza przebyte piętra, posiada przebogatą bazę wgranych map w trybie offline.

Ogólnie stawia przede wszystkim na jak najwięcej efektywnych rozwiązań by na podstawie zbieranych danych rozpisać nam indywidualny plan treningowy z uwzględnieniem wszystkich zmiennych.

 

 

Uczciwie trzeba dodać, że WatchOS 9 znajdujący się na pokładzie Watch Ultra ma ambicje by podobnie jak Garmin dawać szczegółowy wgląd w nasze możliwości, czy poprawianie własnych wyników. Znajdziemy tutaj chociażby obsługę stref tętna, opcję biegu na zadane tętno, czy pomiar dynamiki biegu.

Watch Ultra nie jest póki co tak szczegółowo zintegrowanym z naszym ciałem urządzaniem, ale jest to wyraźny sygnał dla rynku, że ktoś zaczął wyciągać pierwsze wnioski i w przyszłości może być naprawdę poważnym konkurentem. Bo powiedzmy sobie to wprost.

Użytkownicy Garmina nie sięgną specjalnie po Watch Ultra w jego obecnej postaci, ale jednocześnie podejrzewam, że nikt z nich nie miałby nic przeciwko by korzystać z lepszego wyświetlacza, czy bardziej przyjaznego interfejsu.

 

 

Niby mamy Garmin Pay, kalendarz, który synchronizuje się z kontem Google, niby można słuchać muzyki ze Spotify, ale w Apple byłoby to wszystko dużo prostsze i przyjemniejsze. Nie mówiąc już o tym, że fajnie byłoby wykonać połączenie gdyby zaszła taka konieczność.

A świadomość tego, że można to wszystko połączyć ze świetnie działającym ekosystemem mogłaby niejednego entuzjastę Garmina skłonić do zmiany marki, a może nawet dotychczasowego systemu, na którym wsparty jest ich smartfon.

Póki co Apple Watch Ultra stanowi główną zmianę dla użytkowników tej marki, którzy albo nie umieli się przekonać do dotychczasowych apple watahy, albo potrzebowali silnego impulsu by zmienić swój kilkuletni smartwatch od Apple.

Pozostaje nam czekać i obserwować zmiany zachodzące na rynku smartwatchy i opasek sportowych. Ostatecznie każdemu z nas zależy by dostać jak najwięcej możliwości upakowanych w jednym urządzeniu.

 

 

A jakie są Wasze przemyślenia w tym temacie? Dajcie koniecznie znać w komentarzu